Z dedykacją dla Mechita Lambre
~Uśmiech to pół pocałunku~
Obudziła się w niewielkim pokoju. Od razu rzuciły jej się w oczy białe ściany i dziwny sprzęt lekarski. Pod ścianą dostrzegła śpiącego Federico, który chyba zaczął się budzić. Delikatnie zamrugał pod wpływem ostrego światła. Kiedy odzyskał powagę sytuacji podbiegł do blondynki i podsunął biały stołek na którym po chwili usiadł. Ujął kruchą dłoń dziewczyny i delikatnie ją ucałował. Patrzył na nią z taką troską, smutkiem. Delikatnie się do niego uśmiechnęła po czym musnęła jego gorące wargi.
-Dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego?-zapytał bezradnie i zerknął na bandaże osłaniające rany na rękach dziewczyny. Głęboko westchnęła. Spuściła głowę w dół, a z jej oczu poleciały łzy. Federico objął ją swoimi silnymi ramionami. Czuł się jak idiota. Po co ją o to pytał, przecież wiedział jak cierpi. Jestem Idiotą-pomyślał i zaczął głaskać dziewczynę po jej miodowych włosach. Uspokoiła się bardzo szybko. Spojrzała w jego czekoladowe oczy. Zastanawiała się tylko jak ma go pokochać?
~Miłość nie polega na tym,aby wzajemnie sobie się przyglądać, lecz alby patrzeć razem w tym samym kierunku~
Do sali wszedł lekarz i dwie pielęgniarki. Federico cały czas trzymał dziewczynę za rękę. Kobiety podeszły do sprzętu i zaczęły coś tam robić, a w tym czasie lekarz podszedł do Ludmiły i usiadł na jednym z krzeseł tak jakby właśnie miał jej przekazać wiadomość, która miała osądzać czy przeżyje czy nie. Uśmiechnęła się blado do mężczyzny.
-Pani Ferro, Pani stan jest bardzo dobry i dzisiaj będzie pani mogła wyjść do domu. Musi pani mieć całodobową opiekę przez najbliższy tydzień. Nie jest pani jeszcze do końca sprawna. Jeśli zdjęłaby pani bandaże i naruszyła zasklepione rany musiałaby pani mieć wiele szczęścia by przeżyć-lekarz uśmiechnął się do Federico. -Mam nadzieje, że będzie się nią Pan opiekował i nie pozwoli zrobić sobie tego jeszcze raz-spojrzał na blondynkę. - Proszę dać Sobie pomóc. Pan Pasquarelli zaopiekuje się Panią-dziewczyna uśmiechnęła się do bruneta. -Zostawiam was samych-powiedział siwy mężczyzna i wyszedł z pokoju
~Nie ma nic z wyjątkiem cierpienia i żalu, gdy myślimy o rzeczach i ludziach, których nie możemy mieć, o możliwościach, których nigdy nie zyskamy~
Przewracała w dłoniach pożukłą kopertę. Jej rogi były pozaginane a napis lekko pościerany. Z jej oczu kapały łzy. Do pokoju wszedł Federico. Podbiegł do dziewczyny i przytulił mocno. Oderwała się od niego i spojrzała w jego brązowe jak czekolada oczy. Kochał ją, a ona nie mogła dać mu nic w zamian. Była okropna. Nie odzywając się wybiega z pokoju. Gotowa jest zrobić to jeszcze raz. Wybiega na balkon. Wchodzi na zardzewiałą poręcz. Stoi tak pare minut. Brunet podbiega do dziewczyny. Jest załamany, ale dobrze wie co zrobić.
-Lusiu, proszę cię nie rób tego. Pomogę ci i w końcu to poczujesz. Dziewczyna zeszła z poręczy i wpadła prosto w ramiona chłopaka. On uśmiechnął się uroczo. Zaniósł blondynkę do sypialni, a sam również zasnął w swojej.
~W końcu zamknęła oczy, ale jej powieki nadal były kaleczone koszmarami~-Tato, proszę!-błagała piwnooka blondynka patrząc na pijanego mężczyznę. On nie zważając na nastolatkę zadał jej kolejny cios nożem. Matka przyglądała się temu z politowaniem. Ludmiła cała zapłakana pobiegła do pokoju. Z szafeczki wyjęła żyletkę. Zadała tak jak zwykle trzynaście cięć. Kiedy dotknęła żyletką skóry ostatni raz nic już nie słyszała, przed oczami miała ciemność. Obudziła się w parku. Miała inne ubrania. Podbiegł do niej brunet. Przycisnął ją do drzewa. Jego dłonie schodziły coraz niżej. Były już przy spodenkach. Już miał je rozpiąć kiedy......
Obudziła się cała spocona. Krzyczała, płakała. Do pokoju wpadł zdyszany Federico. Kiedy zobaczył zapłakaną dziewczynę podbiegł do niej i przytulił. Głaskał ją po głowie i całował w czoło i usta.
-Śnił mi się on i onnn mmnnniiie zggg, zgwa, zgwałcił-powiedziała i znów zalała się łzami. Chłopak tulił ją do siebie i zastanawiał się czy umiałby przeżyć tyle cierpienia co blondynka.